Dziwna przypadłość dożywotnia

Jestem chora. Proszę mnie nie żałować, gdyż mam to na własne życzenie. I choć stan jest jednoznacznie wskazujący na nieuleczalność, to ja się cieszę. Choroba zajęła już nie tylko mózg, ale i serce…

fot. Maura Ładosz

Pierwsze objawy właściwie każdy bagatelizuje. Natrętne myśli i ogólne podekscytowanie towarzyszą przecież także innym schorzeniom. Stany podgorączkowe niewiadomego pochodzenia i problemy z koncentracją na sprawach codziennych, to przecież też jeszcze nic wielkiego. Ale podwyższone ciśnienie rozkurczowe, sztywne źrenice i napadowe migotanie zastawek na widok pewnych obiektów latających (nie, nie mam tu na myśli UFO), to już powinno wzbudzać lekkie zaniepokojenie…

fot. Maura Ładosz

Piszę o tym na wszelki wypadek i ku przestrodze, gdyby ktoś zauważył u siebie takie objawy. Na ratunek już co prawda za późno w tym terminalnym stadium choroby, ale lepiej mieć świadomość, jak poważny jest stan pacjenta.

Pamiętam dokładnie moment, w którym złapałam to paskudztwo. Było zimno. Bardzo zimno. Prawie minus dwadzieścia i las. Czatownia, jakieś torfy, dziwne sosny i ogólnie przyroda ożywiona, z tym że trochę zamrożona. Podobnie jak większość członków mojego ciała. Wirusy w takich trudnych warunkach nie mają prawa przetrwać. Chyba, że są to super wytrzymałe, diabelnie odporne bakcyle typu marines lub czerwone berety. Wszystko jedno. Więc może to nie był wirus? Tylko wyjątkowo zjadliwa bakteria? To już nie ma znaczenia…

fot. Maura Ładosz

Pocieszające jest to, że podobno jak wieść gminna niesie oraz inni zakażeni, z tą chorobą da się żyć. Oczywiście, już nic nie jest takie jak przedtem. Człowiek nie patrzy na różne sprawy z tej samej perspektywy. Właściwie na wszystko chce spoglądać z lotu ptaka. Ogarniać rzeczywistość sokolim okiem, trzymać dwie sroki za ogon, a gdy zajdzie taka okoliczność – wydać z siebie łabędzi śpiew…

fot. Maura Ładosz

Ech… A więc wszystko już chyba jasne, prawda? Dopadła mnie ptasia choroba – nie mylić z ptasią grypą! I można wierzyć lub nie, ale mam zamiar chorować całe życie. Przechodzić w najcięższe i najbardziej zaawansowane stany! W czym z całą pewnością dopomogą mi kolejne warsztaty Akademii Nikona: Fotografowanie zwierząt drapieżnych i Fotografowanie tokujących ptaków wodnych pod okiem Piotra Chary. A zatem zdrowie chorych! Chciałoby się rzec…

Podpisano: chora na ciele i umyśle, ale za to niezwykle szczęśliwa Maura Ładosz.

 
Grupa Akademii Nikona na Facebooku to miejsce dyskusji o szeroko rozumianej fotografii - wymiany informacji, porad natury technicznej, sprzętowej, opinii na temat umieszczanych tam zdjęć.
Zapraszamy!
Nasza grupa na Fb to miejsce do dyskusji o fotografii.
Komentarze

Jedna myśl nt. „Dziwna przypadłość dożywotnia