Tajemnica życia nie do opowiedzenia…

Kiedy pierwszy raz pokazałam to zdjęcie mojej serdecznej koleżance, z którą miałam przyjemność odkrywać Gruzję, stwierdziła: „Olga, to zdjęcie jest żywe. Tu jest wszystko. Pot, łzy, miłość, smutek, żal, siła, męskość i tajemnica nie do opowiedzenia. Na tym zdjęciu znajduje się cała tajemnica Gruzji i… życia”. I nie myliła się. Portret na pierwszy rzut oka zwyczajny, codzienny, wręcz banalny. Ot, przystojny mężczyzna w lustrzanym odbiciu. Kiedy jednak dłużej zatrzymam na nim wzrok, widzę dokładnie to wszystko, o czym mówiła Małgosia.

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

A zatem kim są Gruzini? Jaką noszą w sobie historię? Jaką skrywają prawdę?

Mówi się o nich, że są narodem porywczym, emocjonalnym i przede wszystkim silnie przywiązanym do tradycji. O tym ostatnim mogliśmy się przekonać w Szuchuti, obserwując grę w lelo, czyli gruzińskie rugby. Nie bez znaczenia pozostawały przygotowania do tego wydarzenia, które celebrowano w wyjątkowy sposób.

Przez cały dzień we wsi odbywały się popisy zapaśnicze młodych chłopców. Pod gołym niebem w centrum rozbrzmiewały pełne harmonii gruzińskie śpiewy. Słychać było wznoszenie toastów, a wszystko to w atmosferze pełnej powagi, wzajemnej życzliwości i szacunku. Ramię w ramię – młodzi i starzy.

Po południu następuje wreszcie kulminacja napięcia, które towarzyszyło przygotowaniom. Przez całą wieś przetacza się dziki tłum mężczyzn, przeciągających na swoją stronę symbol ich miejsca na ziemi, czyli skórzaną piłkę wypełnioną tym, co dla Gruzinów najważniejsze w życiu – ziemią i winem. Gra trwa kilka godzin. Powietrze jest aż gęste od potu, testosteronu i adrenaliny. Rywalizacja przeplata się z gestami przyjaźni i miłości do drugiego człowieka. To niesamowite wrażenie: patrzeć, jak przyjaciele, którzy akurat tego jednego dnia w roku stają po przeciwnych stronach barykady, na koniec potrafią podać sobie ręce, poklepać się po plecach, czy po prostu paść sobie w objęcia.

Gruzini to ludzie wielcy i duchem, i sercem. Silni, a jednocześnie niesamowicie wrażliwi. Po skończonej grze w lelo nie rozchodzą się od razu do domów. W Gruzji zwycięzca i przegrany idą razem świętować. Zasiadają wspólnie przy suto zastawionym stole, wznosząc do bladego świtu toast za toastem. To kolejny piękny zwyczaj, który zbliża ludzi i jednocześnie otwiera ich serca. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze, gdy biesiadując z Gruzinami, poddaliśmy się ich tradycji. Pewnie nikt z nas nie przypuszczał, że jest w stanie aż tak otworzyć się przed obcymi ludźmi i mówić o wartościach, które są nam bliskie, a jednak na co dzień skrzętnie skrywane. Z różnych powodów – bo nie wypada, bo się wstydzimy, bo nikt nas tego nie nauczył.

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

Skoro już jesteśmy przy toastach, to warto wspomnieć, że Gruzini są bardzo gościnnym i otwartym narodem, który w autentyczny sposób wyraża zainteresowanie drugim człowiekiem. „Gość w dom, Bóg w dom” i „Czym chata bogata, tym rada” to wciąż żywe i absolutnie adekwatne powiedzenia, jeśli chodzi o mentalność Gruzinów. Mieszkańcy wsi, gdyby mogli, przychyliliby nam nieba. Robią to bezwarunkowo, bezinteresownie, spontanicznie i ze szczerej potrzeby serca. Kiedyś myślałam, że taka otwartość to szczególna cecha narodowa Polaków. Jednak w tym starciu Gruzini biją nas na głowę.

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

Gruzini szybko nawiązują przyjaźnie i są im wierni na długie lata. Po paru dniach spędzonych w Szuchuti niejednokrotnie usłyszałam od tamtejszych mieszkańców, że ich dom zawsze będzie dla mnie otwarty i kiedykolwiek się pojawię, mogę liczyć na gościnę i pomoc z ich strony. Wierzę im. Wierzę całą sobą w szczerość tych zapewnień, bo po powrocie do kraju wciąż mamy ze sobą kontakt, a oni nieustannie zadają mi pełne troski pytania, czy nie potrzebuję pomocy i kiedy znowu ich odwiedzę, bo najzwyczajniej w świecie tęsknią.

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

Mogłabym pisać jeszcze bardzo długo o tym, jak bardzo Gruzini urzekli mnie swoją pogodą ducha, otwartością i życzliwością, mimo że ich codzienne życie nie należy do najłatwiejszych. Jednak to, co najbardziej w nich cenię i za co będę im zawsze wdzięczna, to fakt, że mogłam dzięki nim poczuć, jak pięknie być po prostu człowiekiem z otwartym sercem; człowiekiem pełnym pozytywnej energii i przyjaznych gestów. Dzięki Gruzinom przekonałam się również, że miłość, odwaga, siła, tradycja i przywiązanie do swojego miejsca zamieszkania to powód do dumy i największa wartość w życiu. Że najważniejsze to być, a nie mieć. To właśnie za ich sprawą mogłam dotknąć tajemnicy prawdziwego życia…

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

fot. Olga Nakielska

 
Grupa Akademii Nikona na Facebooku to miejsce dyskusji o szeroko rozumianej fotografii - wymiany informacji, porad natury technicznej, sprzętowej, opinii na temat umieszczanych tam zdjęć.
Zapraszamy!
Nasza grupa na Fb to miejsce do dyskusji o fotografii.
Komentarze

2 myśli nt. „Tajemnica życia nie do opowiedzenia…