Islandzkie zorze – Wspomnienia

Nie zwiedzamy, nie śpimy za wiele, wciąż jesteśmy w drodze, posiłki są dodatkiem do programu dnia (nie odwrotnie). Nie robimy zdjęć, tylko fotografujemy. Plan wyprawy raz po raz podlega poważnym zmianom, ponieważ dopasowuję go do możliwości fotograficznych. Czasem śpimy od 9:00 do 14:00, czasem od 15:00 do 19:00. To wszystko ze względu na cel nadrzędny wyprawy, czyli na fotografię.

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

Tak było i tym razem…

Dni sklejały się z nocą, a później ze sobą. Zegarki i telefony z dnia na dzień były coraz mniej potrzebne. Śniadanie o fotografowaniu, na obiad odrobinę fotografii, na kolację coś dla odmiany – fotografia 🙂

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

Kochani, mam nadzieję, że ten wyjazd oderwał Was trochę od rzeczywistości. Że był to czas wyjątkowo twórczy. Wszak świat, w którym się znajdowaliśmy, prócz wiadomych wspaniałości: śniegu, mgły, gór, lodowców, wulkanów, wszechobecnych gorących źródeł, no i w końcu pieczołowicie wypatrywanych zórz polarnych, był pretekstem, uchylonymi drzwiami do świata magii obrazu. Uczyliśmy się dostrzegać,widzieć, nie tylko patrzeć…

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

Wiem (bo zaglądałem), że Wasz fotograficzny majątek rośnie, że zaczyna się powoli układać w słowa… Czy zaczniecie mówić pełnymi zdaniami? Komunikować się ze światem za pomocą obrazu? Do roboty, a gwarantuję, że tak się stanie!

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

Mili: Kasiu, Agnieszko, Asiu, Krzysztofie, znamy się z wcześniejszych wypraw i warsztatów. Przyznam, że z uśmiechem czekałem spotkania. Dziękuję Wam za kolejne piękne, pełne fotograficznych radości spotkanie. Beatko, Bogdanie, Wojtku, było mi niezmiernie miło Was poznać, poznać kolejnych „szurniętych” ludzi 🙂

Teraz uzmysłowiłem sobie, że łączy nas jeden mocny wspólny mianownik. Poprzez fotografię – pasja życia!!! Bo codzienna bułka z masłem smakuje zawsze wyjątkowo. Wiecie, o czym mówię…

 

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

fot. Paweł Chara

PS: Co do samej Islandii, zaczarowała mnie dawno temu, jednak tym razem zrozumiałem, że jest nieustającym źródłem inspiracji, po prostu.

Serdecznie ściskam

Paweł

———————————————————————————————————————————-

A oto fotografie Agnieszki Kubery:

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

fot. Agnieszka Kubera

<blog1.pdf>

———————————————————————————————————————————-

Fotografie Bogdana Wójcikiewicza:

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

fot. Bogdan Wójcikiewicz

 
Grupa Akademii Nikona na Facebooku to miejsce dyskusji o szeroko rozumianej fotografii - wymiany informacji, porad natury technicznej, sprzętowej, opinii na temat umieszczanych tam zdjęć.
Zapraszamy!
Nasza grupa na Fb to miejsce do dyskusji o fotografii.
Komentarze

4 myśli nt. „Islandzkie zorze – Wspomnienia

  1. Pawle, my z Krzysiem też bardzo dziękujemy, że zabrałeś nas w taką niezwykłą podróż… w poszukiwaniu obrazu. Było dokładnie tak jak opisałeś. Islandia, kraj lodu i ognia ze swoim surowym obliczem wzbudził we mnie skrajne, ale mocne emocje. Jest to kraina pełna magii, nawet zimą, gdy jest ciemno, zimno, ale na niebie tańczą zorze. Niewiele mieliśmy światła, ale bywało boskie, albo niebieskie. Na lodowcu dotykałam żywiołu i myślałam wciąż o tym ogniu drzemiącym pod lodem. Interior spowodował u mnie pogrążenie się w całkowitym zimnowstręcie, ale ogień z wulkanu nad którym lecieliśmy sprawił, że troszkę odtajałam. Mówię o swoich odczuciach, bo nie do końca dałam radę, ale uważam, że środowisko jakie stwarzasz dla pasjonatów fotografowania jest wspaniałe i unikalne. Twoja pasja i wrażliwość uruchamia twórcze komórki w każdym żywym organizmie, no może pod warunkiem, że nie są one zmrożone 🙂 Poza tym, muszę to powiedzieć, jesteś gejzerem życzliwości i pozytywnej energii, buziaki

  2. Wszystkim Wam bardzo dziekuje za wspolny wyjazd – za spotkanie z tak roznymi, a tak niesamowicie interesujacymi osobami. Pawle Twoje postrzeganie swiata, talent, zaangazowanie sa unikalne, ponownie wspaniale spotkanie. Lukasz podziekowania za organizacje, baranine wspominam do tej pory, palce lizac 🙂

  3. Dziękuje Ci Pawle za otworzenie mi oczu….

    Ale oprócz fotografii Akademia Nikona ma jeszcze jeden wymiar- poznaje się ludzi nieprzeciętnych, pełnych pasji i energii. Beatko, Kasiu, Agnieszko, Olu, Bogdanie, Krzysztofie, Wojtku, Pawle i Łukaszu, poznanie Was to dla mnie zaszczyt.

    Akademia Nikona- to trzeba przeżyć:-)

  4. O! Dokładnie tak to wyglądało! 🙂
    Wszystkim Współuczestnikom baaaardzo dziękuję za super czas!
    Pawle! Wielkie dzięki za pomysł, Twoją pozytywną energię i wielką umiejętność i chęć zarażania nas pasją fotografii.

    Poniżej kilka słów dla tych co jeszcze się zastanawiają czy pojechać:
    Mój pomysł wyjazdu Na Islandię istniał już dawno. Islandia to chyba dla mnie miejsce najbliższe księżycowi. Były też opisy zórz polarnych i opinie, że żadne zdjęcia tego nie oddają. No to jak się to połączyło z opcją warsztatów fotograficznych i pytaniem Przyjaciela – który już uczestniczył w Akademiowych Zajęciach – czy jedziemy? Odpowiedź mogła być tylko jedna „TAK!”. No i pojechałem! …Przyjaciel został w Polsce! 😉 🙁 Cześć Mu jednak i wdzięczność dozgonna za pomysł.
    Wyprawa do niesamowitej krainy z niesamowitymi Ludźmi. Patrzącymi (lub chcącymi patrzeć) na świat widząc nie widoki, a kadry i kompozycje. Z wbudowanymi w oczy ramkami o wymiarach 36×24 mm. Pasjonatów, potrafiących dostrzec piękno pojedynczego kamienia, nawisu śnieżnego, pojedyncze drzewo, krzaczek, gałązkę i jeszcze tak to ująć w kadrze, że „podparte”, „skomponowane”, „ujęte” staje się „mistrzem drugiego planu”. Czymś wielkim bo uchwyconym, na tle, wśród, lub obok czegoś większego.
    Brzmi może jak bełkot. Ale jeśli ktoś z Was robił kiedyś zdjęcia krajobrazu i wychodziły mu „kiczyki horyzontu” to możecie sobie wyobrazić emocje, gdy Ktoś kto „widzi i umie” – I CHCE SIĘ DZIELIĆ SWOJĄ WIEDZĄ I PASJĄ – bierze od Was aparat i tym samym aparatem, z tego samego miejsca, robi zdjęcie tego samego kamienia. Gdy na monitorku zamiast kiczyku pojawia się piękny pejzaż! Mega szacun i podziw. …a jaki wkurz!!! 😉
    Oczywiście były też zorze. Całe na nie polowanie. Trochę się czułem jak ekipa polująca na tornada w Stanach. Jeżdżąc naszym busem po okolicy i wypatrując zielonych smug na horyzoncie. Choć mieliśmy wiele obaw, udawało nam się prawie co noc upolować kilka na horyzoncie lub tuż nad naszymi głowami.
    Jeśli Ktoś czekał na takie zdanie to jest ono TU:
    Zorze są niesamowite, magiczne i hipnotyzujące. Ich pojawienie się budzi dreszcz, uśmiech, migotanie przedsionków i emocje jakich trudno się spodziewać po ludziach, którzy nie rozstają się z komórkami, laptopami, cyfrowymi aparatami i setką ładowarek do tego wszystkiego.
    Emocje czysto pozytywne. Dziecięcej wiary w duchy i duszki, bezwarunkowej wiary w istnienie dobra i pozytywnej energii. W świat baśni i Troli (w które wierzy 95% Islandczyków – i wcale im się nie dziwię!).
    Po sylwestrze Zorze ganialiśmy prawie co noc do 2-3 nad ranem. Niedzielny wieczór gdy nad moją głową zorza zamiast być prostą smugą na niebie zaczęła tańczyć na pewno zapamiętam na długo. Nieziemski spektakl, który trzeba by nagrać żeby zrozumieć. Pan Bóg jednak ma swoje sposoby. Patrząc oniemiały na spektakl nad moją głową usiłowałem filmować, ten taniec na niebie, aparatem. Z filmu nic nie wyszło. Czarny jednostajny obraz na którym nic nie widać. Nie skasowałem go jednak. Na pliku zarejestrował się tylko mój głos. Moje modlitwy, prośby i błagania do aparatu marki Nikon, żeby nagrał mi ten obraz, który obawiałem się, że w głowie będzie się zacierał. Ten mój głos odtworzony następnego dnia uświadomił mi dopiero poziom emocji jaki był we mnie tej nocy.
    …nie. Nie załączę, nie zamieszczę, nie udostępnię! 😉
    Były też oczywiście gejzery z gorącą wodą, przydomowe baseniki z gorącą wodą z pod ziemi. Siedzieliśmy w nich zanurzeni po szyję, z czapkami na głowach (żeby nie zamarzły) i prowadziliśmy – natchnieni otaczającą nas dziką przyrodą – rozmowy. „Nocne Polaków rozmowy”: o polityce, spiskach, dogmacie korporacji, uzależnieniu państw, Mrożku, historii i oczywiście o fotografii. Gejzer pod basenem gejzery w głowach.
    Pogoda przez 9 dni dała nam 1 dzień słońca. Normalna grupa byłaby się pewnie załamała, ale nie wyznawcy „rozmytego światła”, „gry cieni”, itp. Każde światło jest podobno dobre tyle, że każde do czego innego.
    Były też wycieczki do wodospadów, na lodowiec, lot do wulkanu, a raczej do „erupcji szczelinowej”. Niezmiennie budzi we mnie respekt widok skały stopionej do gęstości oleju, wylewającej się z rozstępu w ziemi. Niewyobrażalna energia budząca nieodmiennie podziw i respekt.
    Firma zajmująca się energią na Islandii ma bardzo wymowne hasło reklamowe: „Po co komu węgiel jak się ma ogień”. 100% Islandi. A raczej 99% bo tyle uzyskują energii ze złóż odnawialnych. Ostatnio dali radę wypompować z ziemi wodę o temperaturze 600 stopni. Nic więc dziwnego, że zaczęli eksperymenty z hodowlą bananów, pomarańczy i kaktusów! Na ISLANDII!!! Widzieliśmy też tą oranżerię! Oczywiście nie zamierzają konkurować z potentatami w cytrusach. Robię to tak dla…podniesienia komfortu życia… no czad po prostu! 
    Jeśli miałbym znaleźć jedno słowo na określenie Islandii zimą to byłoby to chyba: „Nierealna”. Może Władcę Pierścieni i Hobbita kręcono na Nowej Zelandii, ale bardzo bym chciał też przeczytać książkę, do ekranizacji której wybrano by Islandię…
    Dziękuję za ten czas i wszystkim polecam!